Strona:Klemens Junosza - Jeszcze jeden rodzaj Straży Ogniowej.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wiadomo Wam zapewne, że ogień parzy
I że gdy się rozsroży, suknie może spalić,
Proponuję Wam przeto założenie straży,
Abyśmy mogły zawsze same się ocalić.
A przytem, przy pożarze można dla zabawki
Głowy naszych mężulków mocno zmyć z sikawki.

Ja Wam będę brandmajstrem, a każda dostanie
Odpowiednie zajęcie do beczek lub haków,
Na pierwszy odgłos dzwonu, każda z nas niech stanie
Na swojem stanowisku, w kostjumach strażaków.
Świat zachwycać będziemy stojąc w ognia blaskach,
Z błyszczącemi topory, i w złoconych kaskach...
.................
.................

Aj waj! gewałt! ist fajer! gore! krzyczą ludzie...
Gdzie topory? gdzie beczki? gdzie haki i liny?
Za kwadrans całe miasto, może z dymem pójdzie
I nie zostanie nawet dachu odrobiny...
Biją w dzwony na alarm wystraszone dziady,
I każdy obywatel drży, ze strachu blady...

Straż niewieścia z pośpiechem rzuca się szalonym
Pędząc z straszną odwagą, wprost.... do tualety,
Suknie kładzie na siebie do przodu ogonem,
Upina jak najprędzej brykle i bawety
I z ogniem poświęcenia w bohaterskiem oku
Lokuje kask blaszany, na ogromnym koku.

Na bohatérskie lica, sypie pudru kwartę,
Wszystkie plamki na twarzy zalepia i kryje...
O! poświęcenie wielkie i pomnika warte,
Aksamitki już nawet nie kładzie na szyję.
W sześć godzin po pożarze, nie tracąc ni chwilki,
Straż już pędzi... lecz wraca... zapomniała szpilki...