Strona:Klemens Junosza - Jesień.djvu/2

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Wiosno! dosyć już pochwał i dosyć uniesień
    Złożyliśmy ci w dani słowami i pieśnią...
    Lecz czemżeś ty jest lepsza niż poczciwy Wrzesień?
    Czy tem, że ludzie w Wrześniu o miłości nie śnią...
    Czy że i tobie słowik śpiewa w noc miesięczną
    I że ci kochankowie nucą dumkę wdzięczną?..

    O kapryśny dzieciaku! zepsuty pieszczotą,
    Świat w pochwałach dla ciebie przerwał wszelkie miarki,
    Nawet liche pastuszki, łamią wierzbę złotą
    I na cześć twego przyjścia żwawo dmą w fujarki...
    Nawet krowy, zerwawszy zimowe postronki
    Urządzają ci balet wśród zielonej łąki...

    Lecz czemżeś ty dla świata, czem ty jesteś wiosno
    I za co taki honor powszechny odbierasz?
    Wszak pod twem panowaniem trawy tylko rosną,
    Tylko kwiateczkom leśnym kielichy otwierasz!
    Czas już koniec takiemu położyć bezprawiu
    I przestać cię uwielbiać dla kwaśnego szczawiu....
    .....................

    Jesień! jesień! ta zacna poczciwa babula!
    Przychodzi smakowitą obciążona noszą,
    A jednak na jej przyjście nikt się nie rozczula
    Poeci nigdy hymnów na jej cześć nie głoszą
    I nikt do niej nie woła „Wiwat gospodynio:
    Co przychodzisz z melonem, jabłkami i dynią...“