Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bajki!
— Co to znaczy „bajki?“
— Żeby noc nie była taka ciemna, byłbym się wnet z tego dołu wydobył.
— A teraz?
— Zaraz wylezę.
— Nie będziecie czekali na Kogucińskiego?
Mateusz, nic nie mówiąc, wydobył z kieszeni nóż, zaostrzył nim kawałek gałęzi, znaleziony na dnie, i zaczął wybijać wgłębienie w ścianie dołu. Gdy ich zrobił kilka, dostał się po nich w górę, tak, że rękami dostał brzegu jamy. Tyle mu tylko było potrzeba. Uchwyciwszy się za wystający z ziemi korzeń, wzniósł się na rękach do góry i z wielką zręcznością na powierzchnię się wydobył.
— A ja?... a co ze mną będzie? — wołał Abram.
— Zaraz, zaraz... a! jaki to w gorącej wodzie kąpany!
Zróbcie tak samo, jak ja.
— Nie potafię; oj, Mateuszu, nie zostawcie mnie bez pomocy... poratujcie!
— A to niezdara! — mruczał chłop, i związawszy rzemień ze sznurem, spuścił go na dół.