Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Spróbujcie... ja wam pomogę, będę się czepiał rękami i nogami... Mój Mateuszu!...
— Skoro koniecznie, spróbuję... ale już ostatni raz.
Owinął sznur koło ręki, oparł się mocno nogami i z całych sił ciągnąć zaczął. Abram gramolił się po ścianie dołu, wykrzykując radośnie:
— Git, git!... jeszcze trochę... aj, Mateuszu, wy macie moc... wy ciągniecie jak maszyna parowa... wy wielki mocarz... wy jesteście...
Nie dokończył zdania, gdyż ziemia, naciśnięta ciężkim butem, osunęła się i chłop wpadł do dołu.
— A niechże cię siarczyste! — zawołał — potrzeba mi było żyda słuchać...
Abram dygotał z przerażenia.
— Chyba cię tu na pieprz utłukę, stary cyganie...
— Wyście mnie już i tak utłukli — jęczał Abram. — Zbiłem sobie drugie kolano... a co teraz będzie? co teraz będzie?
Chłop milczał.
— Mateuszu, ja was pytam: co teraz będzie?
— Będziemy siedzieli w dole, jak wilcy, dopóki nas kto nie wydobędzie. Dobrze mi tak, że głupiego słuchałem... i strzelba tam zo-