Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Prawda szczera jest, że lichtarz Abram kupił, a oni wyobrazili sobie, że Abram wszystko kupił... zaczęli dopytywać o łyżki. Abram był człowiek rzetelny, chodził prostą drogą, pokazał tym napastnikom wszystkie swoje łyżki cynowe i blaszane, piękne łyżki, ale wcale nie srebrne; policyi to było za mało, chciała koniecznie wiedzieć gdzie są srebrne... chciała wiedzieć kto lichtarz sprzedał, jak wyglądał, czy był stary, czy młody, chłop, czy żyd, czy cygan?
Albo człowiek może pamiętać od kogo kupił! Kupił i dość, zapłacił i interes skończony. Rzecz taka prosta, a jednak, jak się pokazuje, nie dla wszystkich zrozumiała. Oprócz policyi przyczepił się do tego lichtarza i sędzia śledczy; wzywał Abrama do siebie, dopytywał bardzo delikatnie, grzecznie, uśmiechał się przytem... Całkiem przyjemny człowiek, tylko ogromnie ciekawy, gotów pytać ile człowiek ma guzików u kapoty, włosów na brodzie... Ciekawszy niż nie jedna stara żydówka. Rozmawiał z Abramem kilka godzin, trochę przytem pisał, a potem powiedział: „bądź pan zdrów,“ „do widzenia“ i pozwolił jechać do domu.
Abram nie dał sobie tego dwa razy postarzać, i wprawdzie nie pojechał, ale poszedł