Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A juści, wszystko byście zagarnąć chcieli i zabrać do garści...
— Co wszystko, jakie wszystko? Aj, Mateuszu, weźcie dobrze do głowy. Wy macie chałupę, macie pole, łąkę...
— Aj, łąka; całej obrady sto prętów...
— Ja nie mam nawet dwa pręty; macie konia, krowy, owce i za przeproszeniem jeszcze inne bydło... macie las...
— Jaki?
— Niby nie wiecie: dworski las macie...
— Dworski to nie mój...
— Wszystko jedno... powiadam tylko, że wy coś macie, a ja nie mam nic, tylko kawałek głowy i parę groszy w kieszeni. Komu łatwiej żyć, wam czy mnie?
— Mnie się zdaje, że wam...
— Pfe! nie powiedzcie to słowo... wy macie...
— A wy macie pieniądze...
— Aj, niech nasze wrogi takich pieniędzy nie mają.
— Eh, Abramie, po co mamy bajać po próżnicy; zapłaćcie mi za moje zajączki i bywajcie zdrowi. I tak już noc porządna, nim się człowiek przywlecze do chałupy, kawał zejdzie, a jutro raniuteńko do roboty trzeba wstać...