Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jak dawno Abram zna Mateusza Sikorę?
— Dawno... ile lat nie mogę porachować, może dwadzieścia, może trzydzieści, może więcej...
— Proszę pana sędziego, — wtrącił ekonom, — ten żyd to Mateusza spólnik, on kradzioną zwierzyną handluje...
— Niech pan ekonom nie robi komu dyfamacyi, bo ja też mogę powiedzieć, jakiem pan zbożem handluje.
— A tobie co do tego?
— Mnie nic, ale dziedzicowi może... Ja myślę, że dziedzic ma dużą ciekawość do takich spekulacyi.
— Cicho! — zawołał sędzia, — to do sprawy nie należy. Abram ma zeznawać. Więc Mateusz Sikora noc czwartkową przepędził u was w waszym domu?
— Nie mogę powiedzieć, że w moim...
— A w czyim?
— Prześwietny sądzie, ja nigdy nie wdaję się w fałsz, żyję samą prawdą; jak staję za świadka, to choćby za rodzonym ojcem nie powiem gorzej, tylko tak jak prawda, i dlatego nie mogę z czystem sumieniem powiedzieć, że Mateusz w moim domu nocował. Cha! cha! żebym ja miał ten dom! byłbym bogacz, ale