Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
115

siadaj-no jeszcze, powiedz, co tam nowego de publicis.
— Pan dobrodziej ma gazety?
— Niewielka pociecha z nich; puste są, jakoś z po za mglistych osłon nie wiele można wydobyć. Czasem od żydów prędzej się coś usłyszy, bo ci wiedzą wszystko! Wszystko, powiadam jegomości, wiedzą expedite.
— Oni to — rzekł kwestarz — relacye swoje mają, a że są wszędzie i jeden drugiego podtrzymuje, więc sobie wszelkich wieści udzielają nawzajem. Sprytny naród.
— Zanadto przebiegły i chciwy.
— Prawda to, panie dobrodzieju, święta prawda, ale w niektórych razach wzór z nich brać trzeba. Trzymają się razem, mocno się trzymają, ręka w rękę idą.
Dziadek nie oponował, rozmowa zwróciła się na pole polityki i zaczęły się debaty nad tem, co Francya myśli, co Anglia zrobi, jakie Turcya powzięła zamiary?
Całą Europę przebiegli, wytykali państwom nowe granice, wytwarzali związki, przymierza, koalicye, nareszcie zrobili straszliwą wojnę powszechną, po której dopiero nastąpić miał pokój, zabezpieczający szczęście wszystkich ludów.