Strona:Klemens Junosza - Drobiazgi.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
129

Twardszą niż twardość żelazistych oków,
Ostrzejszą niźli dzikich lwów pazury!

La-fi! czy pomnisz, jak przy twojem oknie
Stałem, a zimne wstrząsały mną dreszcze,
A były wówczas tak okropne deszcze,
Iż naród myślał, że Peking rozmoknie...
Woda zmywała nawet malowidła,
Co z takim gustem pisze je lakiernik,
Malując różne bóstwa i straszydła...

La-fi! czy pomnisz? jadłaś wówczas piernik
I upieczoną na patyku gruszkę...
Ja podziwiałem twe oczy z turkusów
Skośne cokolwiek — i twą drobną nóżkę...
Aż wtem ktoś krzyknął: — „dać mu sto bambusów!”
Takież ma miłość miała dostać wiano?

Ale rozmyślać już nie było czasu,
Bo w pośród gwaru, śmiechu i hałasu,
Owe sto kijów rzetelnie mi dano...
.................
A później, później — o moja jedyna,
Gdym się zagłębił w smutnych myśli toni,
Rzekłem do siebie: „Czemuż handlarz koni
Smiał spojrzeć w oczy córce mandaryna?!”