Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

daleko prędszy i przyjemniejszy, aniżeli piesza wędrówka.
— Czy to wasz wóz? — zapytał Symcha.
— Nie, ojcowski.
— A koń?
— Także ojcowski. Woziłem drzewo na targ, sprzedałem i wracam do domu.
— A kto weźmie pieniądze za drzewo? wy, czy wasz ojciec?
— Ma się rozumieć, że ojciec. Ojciec to drzewo w lesie zakupili, ojcowy koń i wóz, to i pieniądze trzeba ojcu oddać.
— A co wy z tego macie?
— Co mam mieć? Nic nie mam. Każe ojciec jechać, to jadę...
— To nie jest sprawiedliwie.
— Dlaczego?
— Powinniście mieć coś za swoją fatygę.
— E, jaka tam fatyga...
— Czy wy macie żonę i dzieci? — zapytał Symcha.
Chłopak na całe gardło się roześmiał.
— Chyba ty masz żonę!
— Ja jeszcze nie mam — odrzekł z całą powagą młody Imć pan Kaltkugel.
— To i ja nie mam.
Z dalszego dyskursu dowiedział się Symcha, że chłopak jest synem zamożnego gospo-