Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Chcąc jeszcze bardziej wiedzę swoją wzbogacić i bliżej synów pachciarskich poznać, Symcha przestał udawać śpiącego i podniósł się z ziemi.
Ceremonia powitania i zapoznania się wzajemnego długo nie trwała i odbyła się w kilku słowach. Rozmawiano o interesach i o nauce. Chłopcy odbywali ją również w miasteczku, ale nie u Klopmana, lecz w szkole innego mistrza. Od roku są na wsi, a na jesień znów mają do szkoły wrócić — co im się nie bardzo uśmiecha, gdyż w szkole nie można nic zarobić, ani interesów prowadzić; lecz wola ojca jest wyraźna — tak chce, tak być musi.
Zapytali następnie Symchy, czy zechce być ich wspólnikiem i czy posiada pieniądze. Pokazało się, że młodzieniec nie jest bez kapitału.
— Ile?
— Jeżeli dołożyć dwie dziesiątki, będzie cały rubel — odrzekł z dumą.
— I to jest coś warto — odrzekł Mojsie, — myśmy jeszcze z mniejszem zaczynali.
Symcha opowiedział, że jeszcze nigdy handlu nie prowadził, — ten zaś kapitał, jaki posiada, uzbierał z drobnych datków, jakie otrzymywał od krewnych. Pierwszym fundamentem był trojak od dziadka — on to ciągnął do