Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żywą sprzeczkę. Z początku przemawiały jedna do drugiej bardzo uprzejmie, potem zaczęły się cokolwdek przekomarzać podniesionym głosem, aż wreszcie puściły tak gwałtowne słów obelżywych potoki, że na całym rynku huczek się zrobił i ludzie ze wszech stron na miejsce kłótni przybiegali. Niewiasty zwłaszcza bardzo się licznie gromadziły, jako że ciekawość jest ich przyrodzoną cnotą, — że zaś wszystkie jednocześnie krzyczały, przeto gwałt się ogromny uczynił, że najbardziej nawet zatrudnieni ludzie z domostw wybiegali, najpilniejszą porzucając robotę.
Można było słusznie mniemać, że miasto pożar gwałtowny nawiedził, lub inna wielka, z rozpasania żywiołów wynikająca klęska.
Nie była też głucha na ten krzyk ogólny i jejmość pani Dawidowa — i z rękami zawalanemi mąką, gdyż kluski wówczas czyniła, przerażona na rynek wybiegła, nie patrząc na małego Symchę, który się właśnie na podwórzu kamykami bawił.
Tak gdy łania odstąpi swego koźlątka, chytre i zdradzieckie wilki chwytają je natychmiast. Jakoż i w tym razie od strony domostwa, w którem mieściła się akademia Imć pana Klopmana, przybiegli dwaj wyrostki, i obejrzawszy się dokoła, czy kto na nich nie