Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

znaczeniu, jesteśmy niby trzy szafy napełnione faliantami.
— Obym tak piękne życie miał — odezwał się, gładząc brodę, Imć pan Chaskiel, — jak piękne słowo wyszło z ust waszych, godny panie; i nie skłamię, twierdząc, że takie właśnie zdania mają dla mnie smak najprzedniejszego miodu. Ojcowie i dziadkowie nasi mawiali, że nauka jest to najdroższy towar, czyste złoto.
— Złoto, złoto — potwierdził Imć pan Dawid, kiwając głową; — a powiedzcie, panie Chaskiel, ile żądacie za naukę?
Mistrz wymienił cyfrę i wnet teść z zięciem, jak gdyby przez niewidzialną podrzuceni siłę, nagle się z pod pieca na równe nogi zerwali i, jako dwa na tokowisku głuszce, kiedy ich wielkie pasye porwą, do mistrza przyskoczyli, obadwaj na obliczach zaczerwienieni mocno. On, jak siedział, tak siedział poważnie i z fajki dym obojętnie pociągał.
— Jesteście waszmościowie — rzekł po chwili — w niezgodzie z dobrym myślenia porządkiem; sami przyznaliście dopiero, że towar mój jest czyste złoto, a teraz chcecie, abym go waszemu dziecku oddawał po cenie śmieci! Z czystem sumieniem powiadam, że czynicie wcale nieprzystojne figle.