Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Niech się zapytają, niech spróbują, a odejdą zawstydzeni i oczów nie będą śmieli pokazać... Ale... nie próbowaliby nawet, ba, żaden swat nie podjąłby się tak bezczelnie zuchwałej propozycyi! Symcha Boruch? Schody do tego szczytu już nie z setek są ułożone, ale z tysięcy. On sam się ślicznie dorobił i po takim ślicznym człowieku jak Gansfeder sukcesyę dostał i takich kilka nadzwyczajnych interesów zrobił, że tradycya o nich, niby legenda najpiękniejsza, niby poema epiczne, z pokolenia w pokolenie przejdzie, i takich sztuczek kilka urządził, takich figlów mądrości, że jeszcze je wnuki i prawnuki wspominać, rozbierać i komentować będą...
Paskudne, za przeproszeniem, po prostu psie języki ludzi zazdrosnych, złośliwych, a pysznych i nie uznających zasług cudzych, wspominają z przekąsem o tych smutnych chwilach, które Symcha Boruch na rozmyślaniu w samotności przepędził.
Wspominają o tem po cichu, gdyż głośno odzywać się nie śmią; Symcha Boruch bowiem ma wpływy, ma długą i ciężką rękę, którą może dosięgnąć — i zemścić się za szkalowanie swego honoru.
Ci ludzie wymawiają po cichu brzydki wyraz: kryminał.