Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Więc dlaczego zapytujecie?
— Chcę wiedzieć.
— Nikt nie może teraz wiedzieć, jak się to wszystko skończy...
— Ale adwokat tak pięknie mówił, tak pięknie, samą prawdę powiedział; nic więcej, nic mniej tylko samą prawdę i adwokat Nuty też dobrze mówił i Wulffa także.
— Nic się teraz nie można dowiedzieć... choć oni bardzo pięknie mówili, ale, widzicie, sąd ma różne swoje fantazye i grymasy.
— Żeby to tak można...
— Cóż?
— Słuchajcie, wy jesteście praktyczny człowiek, idźcie wy do tego sądu przez kuchnię, może co usłyszycie.
— Na co? Za parę godzin będziemy wiedzieli, a jeżeli dziś się nie skończy, to jutro na pewno. Teraz już prędko pójdzie.
I rzeczywiście poszło bardzo prędko. Na następnem posiedzeniu przemówił jeszcze krótko prokurator, obrońcy nie mieli już wiele do powiedzenia — sprawa skończona — oczekiwano wyroku. Ten czas dla Symchy Borucha, a zapewne i dla jego towarzyszów wydał się długim jak wieczność. Mniemał on, że sędziowie zapomnieli całkiem o sprawie,