Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jaciół, on miał dużo takich, coby go chętnie w łyżce wody utopili.
— Przez zazdrość.
— To wszystko jedno; przez to, czy przez tamto, skutek taki sam. Nieraz odgrażali się na niego.
— Nie zważać!
— Dobrze wam mówić; ja nie będę zważał, wy nie będziecie zważali, ale to z sądem interes, a sąd na wszystko zważa.
— Dajmy na to; w najgorszym razie co mu może być?
— Nie wiem; dwa, trzy lata więzienia...
— Dla takiego głupstwa on sobie drogi powrotu nie zamknie. Jak będzie wiedział, że nie można inaczej, to odsiedzi swoje, a potem będzie takim samym kupcem, takim samym Gansfederem, jak był. Czy on pierwszy? czy ostatni? Niech mu się zdaje, że miał brzydki przypadek, że dwa lata w łóżku przeleżał, albo niech mu się zdaje, że był w wojsku. Skoro ma pieniądze, kto go będzie śmiał zapytać, gdzie był? Co komu do tego? Był w podróży, jeździł za interesami handlowymi, do wód; reparował swoje zdrowie. Skończyło się, powrócił, zdrowie odzyskał, teraz znów handluje, prowadzi interesa... Daję wam słowo, że dla głupich dwóch lat on tam nie zostanie.