Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— W wodę? Alboż ja głupi? Ani myślę.
— Gansfeder wyraźnie tak zapowiedział, żeby najmniejszego śladu nie było. Weźcie się oba z Nutą do roboty. Icek z Kuternogą pomogą wam...
— Ja nic nie utopię, ja wszystko schowam; to jest kosztowna rzecz, to miedź jest.
— Będą szukali.
— Niech szukają; kto znajdzie?... my mamy takie dobre schowania... Dlaczego się zarzekać? Taka rzecz może się jeszcze przydać.
— Róbcie, co chcecie; ja wam powtarzam to, co mówił Gansfeder; on jest głowa...
— Złoty interes, doskonały interes, taki dobry interes... trzeba go zepsuć, właśnie kiedy najlepiej idzie.
— Co pomoże wasz lament i narzekanie?... Nie bałamućcie, lepiej zajmijcie się robotą... na jutro rano żeby śladu nie było...
— Bądźcie spokojni... nie będzie.
Jęcząc i wzdychając ciężko na złe losy, udał się Wulf nad jezioro — i zwoławszy Nutę, Icka i Kuternogę, wziął się do rozbierania kopca. Icek także był bardzo zmartwiony, milczał jednak wobec siły wyższej.
Wulf lamentował najbardziej i przeklinał niewidzialnych i nieznanych wrogów, którzy