Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przepraszam, jeszcze jedno słowo. Czy macie zamiar powracać, czy też chcecie pozostać na czas dłuższy?
— Nie rozumiem dobrze waszego zapytania i nie wiem, co wam zależy na tem, żeby znać moje zamiary.
— Oj, moi kochani, u nas tu jest tak jakby trakt. Przyjeżdżają różne gatunki pasażerów... na krócej, na dłużej, na zawsze. Są tacy, których tam coś ciągnie; są inni, których stąd coś wypycha. My to musimy wiedzieć dlatego, żeby brać sprawiedliwe ceny. Komu bardzo pilno, płaci drożej.
— Mnie nie pilno.
— W takim razie jedźcie jutro.
— Wolę dziś... i powiem wam szczerze, że nie lubię słów na próżno tracić i długo się targować. Dziś jadę, a za tydzień lub dwa powrócę i znów zechcę pojechać. Nie na raz sztuka, możecie ode mnie kilkakrotnie zarobić; a jeżeliby, na wypadek jaki, mój zięć chciał mnie odwiedzić, to też nie pójdzie do kogo innego, tylko do was. My mamy taki zwyczaj, że lubimy tylko ze znajomymi handlować i mieć stosunki, a wy, jako nie dzisiejszy człowiek, rozumiecie to zapewne, że lepszy jest jeden interesant stały i pewny, niż trzech przy-