Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

umyślnie, abyście mnie nauczyli, jak postąpić, gdy się znowuż coś podobnego zdarzy.
— A jakbyś ty myślał?
— Jabym jemu dał kilka razy w kark i wyrzucił go za drzwi...
— To bardzo źlebyś zrobił.
— Więc jakże? Więc niema sposobu na takiego rozbójnika! więc on może mi zabrać wszystko, co mu się podoba?
— On nas może zadenuncyować i zgubić każdej chwili.
— Przecież jest waszym bratem, więc chybaby nie chciał przyczynić wam nieszczęścia.
— On bardzo chciwy jest, ja nie mogę za niego ręczyć.
— To po co przyjmowaliście go za węglarza?
— Nie miałem kogo innego, coby się na tem znał, a on wypraktykowany i rozumie swoją sztukę bardzo dobrze.
— I cóż stąd, kiedy ma taką brzydką naturę.
— Ja myślałem, że on się zadowolni lada czem, że będzie poprzestawał na małem; i tak z początku było; tymczasem, jak zobaczył, że dobrze idzie, chciał coraz więcej i więcej...