Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się wieczorem koło wsi, a w nocy, ledwie się dobrze ściemniło, ogień wybuchnął. Na Nechemiaszowego syna podejrzenie jest, jego złapią...
— To co?
— Wsadzą do więzienia, będą dopytywali. Aj, Symcha, ty masz niepięknych sąsiadów.
— Mam takich, jakich mam, a bać się nie potrzebuję. Czego? Chałupa się spaliła w Trzmielu, ja tutaj siedzę, w Bielicy, o niczem nie wiem... Kiedy się spaliła?
— Wczoraj w nocy.
— Dziś już mamy także prawie noc, a ja dowiaduję się dopiero o tym wypadku. Nechemiaszowego syna widzieli we wsi. Cóż nadzwyczajnego? Nie pierwszy raz go widzieli, był tam w swojem życiu ze sto razy i nigdy się pożar nie zrobił.
— On się kręcił.
— My wszyscy kręcimy się po wsiach za interesami, za handlem... Czy to znaczy, że podpalamy domy? Posądzają Nechemiaszowego syna! Niech posądzają. Gdzie dowód? Jego posądzają... dlaczego ojciec o mnie się lęka?
— Ja się lękam, bo on twój sąsiad, a może nawet twój wspólnik... albo ja wiem, co między wami jest?... dość, że się lękam i przyjechałem ci to powiedzieć, i jeszcze kilka słów prócz tego.