Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Rozdział siódmy, mający tę wyższość nad szóstym, że jest bliższy końca.

Dwa lata zeszły mi w Woli, jak dzień jeden; przywiązałem się do dobrych ludzi, żaden cień przykry, żadne nieporozumienie nie psuło między nami harmonii.
Raz tylko panna Wanda pozwoliła sobie ze mnie zażartować, za co ją też przykładnie, chociaż może nadto surowo, skarciłem.
Było to tak: Jednego razu w salonie, na stole, dostrzegłem książkę Corneliusa Neposa. Przypuszczając, że takową panna Wada przez zapomnienie zostawiła, wziąłem, aby jej przy sposobności doręczyć i odwróciłem machinalnie okładkę.