Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Abo ja wiem!
— A kto ci przędziwo uprzędzie, kto ci płótna natka? Kto ci jeść nagotuje?
Chłop zwiesił głowę i milczał.
— Tera u ciebie ni komu krów wydoić, ni kartofli naskrobać, ni, choćby na to mówiący, gadzinie jeść dać.
— Tedy na ten przykład, odezwał się Onufry, nie rozżalajcie chłopa Marcinowa, bo on i tak struty na amen...
— O! widzicie go! nie rozżalajcie! to niech Onufry idą mu krowy wydoić i niech mu Onufry jeść ugotują...
— He! tedy, na ten przykład, jakby wypadło, tobym ugotował, nie wielka mądrość na ten przykład.
— Ugotował by Onufry, ale by tego gotowania i psi nie chcieli powąchać. Widzicie go jaki mądral.
— Cicho, na ten przykład, kobieto!
— Juści cicho! Jak ja się nad nim nie użalę, to kto się użali?
— A cóż wam?
— Ja jego stryjna jestem, jego krewność — i bez to mu zginąć nie dam, jeno go poratuję! Nie tak jak wy.
— Jak kto?
— A choćby i jak Onufry. Jedną wy drogę znacie, którędy do karczmy się chodzi.
— Aj waj, Marcinowa, pani Marcinowa, nie bądźta wy takie złe jak wilk.
— Nie wywołuj żydzie wilka z lasu, jeno siedź tam gdzie twoje psie prawo...
— Oj, oj! oj, oj! już ja się boję, już ja sobie zlękniałem! Patrzcie jak ja sobie trzęsę od strachu.
— Dajcie spokój, wtrącił Łomignat, cichajcie, po świętej zgodzie i po sprawiedliwości...
— I wy Macieju, nie macie co gadać, ofuknęła baba, wy