Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niby to tak... odezwał się jeden z chłopów, jemu brać pasuje, to racya — ale nam płacić nie zawdy je miło... Skąd?
— Oj, skąd? skąd!
— Jak Bóg miłosierny da siaki taki urodzaj; to zydy zboża kupować nie chcą — a jak znowu zydy by rade kupić, to my nie mamy co sprzedawać...
— Słuchajta ludzie! krzyknął sołtys, uderzając pięścią w stół, jak ja jeno wójtem ostanę, to wnet i z zydami porządek zrobię.
— Co wy zrobicie z żydami? spytał Mendel.
— Zrobimy taką uchwałę, że jak jeno który żyd będzie cyganił i nie da gospodarzowi za zboże tyla co się patrzy, to go zara wsadzim na dwadzieścia i cztery godzin do hareśtu, a jak odsiedzi, tedy go na furę, odwieziem do granicy gminnej i wysypiemy do rowu — niech se idzie szachrować gdzieindziej, a w biednowolskiej zaś gminie musi być wszyćko foremnie i sprawiedliwie, przez żadnego oszukaństwa i przez cygaństwa...
— Wy, panie sołtysie, rzekł Mendel, macie wielgie głowe wy ministerskie głowe macie!..
— Albo nie?
— To tylko szkoda jest, że wam wasza kobieta z miotłą i z łopatą już dużo rozumu z tej mądrej głowy wybiła...
Sołtys oburzył się.
— A tobie niedowiarku! poganinie jeden, co do mojej głowy?
— Ny, ja też w Biednej Woli mieszkam, mnie także mądry wójt potrzebny. Dla mnie to lepiej jest, jak wójt ma wielką głowę; dla mnie niech on ma taki wielgi łeb jak wół, to ja będę bardzo kontentny...
— Mnie się widzi żydzie, że ty ze mnie przekpiwasz?