Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do zimy, mleka tak i siak wiele by nie było, a i siana też nie ma za dużo.
— Juści że niema, skoroś jeden stożek Janklowi przedał. Ja ci tego stożka nie podaruję, nie bój się! takie siano! Boże miłosierny! Co najpiękniejsze siano i stożek porządny, najmniej trzy fury...
— Jeno dobrych dwie.
— Choćby i jedna tylko, to wara ci było przedawać.
— Albo ja przedał?
— O! nie przedał! a skoroś nie przedał, to jakiem prawem Mendel siano zabrał?
— Za precent...
— Oj, dać tobie precent kijem, jeno dobrym, dębowym, za te handle różne, co z żydami masz. Już oni niedługo i ciebie samego zabiorą, żebyś im w piecu palił.
— Nie pomstuj ano kobieto, nie pomstuj, bo ja i tak markotny, że mało nie zginę. Tobie się widzi, że ja przez duszy jestem, że ja serca nie mam, że mi bydlątka nie żal!? Już ja ją, oną krowę opłakał, jużem się dość o nią namartwił i nafrasował, a ty mnie jeszcze mankulji dodajesz. Już ci nieco jeno chyba chcesz żebym poszedł do lasu i obwiesił się na gałęzi.
— Poganinie ty jeden!
— Nie poganin ja, ale jak mi zaczniesz głowę psuć, to mi do reśty rozum odbierzesz.
— Ale, odbiorę ci! ten chyba coś go nigdy nie miał!
— Choćby ja i sto rozumów miał, to jak krowy nie przedam to Mendlowi nie zapłacę.
— To mu nie płać, niech czeka, przecież nie uciekasz ze wsi. Latoś zboża nie bardzo do przedania, ale może na bez rok znajdzie się... to oddasz. Powiedz mu żeby poczekał.
— Idźże mu i powiedz, kiej on nie chce, jeno powiada żeby dawać i na tem skutek.