Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Najpaskudniejszem przezwiskiem...
— Jakiem?
— Powiedziała na mnie marmuziela, a ja po ojcu moim grunt sprawiedliwie trzymam i po siostrze, co pomarła, mam cztery zagonki i mąż swoje gospodarstwo ma, to jaka ja prześwietny sądzie marmuziela i kto mi może takiem słowem wymyślać? Ja gospodyni, a ona co, po dworach jeno sługiwała i za śtelmacha poszła, a musi i śtelmach kiepski, że jej jeszcze języka nie obstrugał, żeby nim tak nie wojowała jak wojuje. Niech się prześwietny sąd pyta ludzi, to powiedzą, że na całą wieś, a może dobrze i na całą gminę takiej drugiej gęby paskudnej nie zdybie.
— Ale, wasza ładna...
— Do mojej gęby wam zasie.
— Cicho bądźta kobiety — rzekł Dmuchała — bo obie zapłacita karę, żebyście pamiętały sobie gdzie jesteście.
Baby ucichły.
— To je najgorsza sprawa — rzekł Dmuchała do Bączka — jak się baby poczną wadzić.
— Pewnie — odrzekł ławnik ziewnąwszy.
Szafarze sprawiedliwości zażyli tabaki, poczem Dmuchała głos zabrał.
— Tera Pawłowa ma gadać. Czy się przyznajecie do winy?
— Ona sama, prześwietny sądzie, mnie przestęp drogi zrobiła, sama pierwsza zaczęła pomstować.
— Nieprawda!
— A prawda!
— Cicho! Pawłowa; skąd chwestya się zrobiła, o coście się pokłóciły?
— A dyć o gąskę.
— Od marmuzielów mi wymyślała.
— A ona jeszcze gorzej...