Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mądrość, o czem też stoi w Piśmie, umacnia człowieka więcej niż dziesięć książąt, którzy są w mieście. Pan dobrodziej doczekał się korony ze swego syna, pociechy z dzieci...
Pan Marcin przyznawał słuszność Wigdorowi.
Nieraz wieczorem po całodziennej pracy, gdy się już dość po polach nachodził, z ludźmi naujadał, dawał starym kościom wypoczynek i zasiadał pod lipą.
Chłodziła mu skronie noc letnia, pachniał wietrzyk z nad łąk biegnący, śpiewały słowiki w gaju, a starowina siedział i dumał, i rozrzewniał się, i modlitwę dziękczynną szeptał:
— Za wszystkie smutki i bóle, za łzy wypłakane i za noce niespane, za niepokoje i trwogę, za cierpienia i żale, za ukojenie i spokój w starych latach...
Rozśpiewany słowik modlitwę starca głuszył, ale przecież słyszał ją Ten, do Którego najmniejsze nawet szmery ziemi dochodzą.


KONIEC.