Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czuszek białych, a kokoszek czubatych doglądała, jako gospodyni dobra i dbająca.
Mordko ze starej karczmy wyprowadził się, wielce nieboszczyka Rafała żałując. Z Wojtusiem nie mógł się jakoś zgodzić, ani do handlu go namówić, gdyż chłopak tylko do roli chęć miał i już koło niej tak chodził, że starym gospodarzom dziw było.
Nie patrzył on na to, że sam z siebie fortunę niezgorszą miał, że i żonina scheda czekała na niego wcale piękna, że wreszcie edukacyi co nieco przecie liznął, ale chętnie się do każdej roboty brał — i chwytał, jak to mówią, za zimne i za gorące, jak się w gospodarstwie porządnem przynależy.
Staremu Zacharyaszowi serce z radości rosło, gdy patrzył na jedynaczki swojej szczęście, a Kunda skoro się pierwszego wnuczka doczekała, to już u siebie w stancyi dosiedzieć nie mogła, ale po dziesięć razy na dzień biegała do Julci. O niemowie wieść doszła, że jej się zmarło u chłopa, gdzie najemnicą była...
Mały Milczek kilka razy rocznie do Latoszyna przyjeżdżał. Mundur na sobie miał piękny, ze świecącemi guzami i kaszkiet foremny, jak studenci noszą.
Uczył się dobrze i powiadał, że jak tylko szkoły skończy, pojedzie do Warszawy do takiego miejsca, gdzie doktorstwa obuczają.
Milczkowa, słysząc to, kiwała głową i nie zaprzeczała synowi, bo dla niej wszystko jedno było, czy taką, czy owaką drogą synek na ludzi wyjdzie, byle tylko wyszedł, byle poważanie na świecie miał i familii honor uczynił.