Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ków różnych i napicia, najsnadniej się ludziom rozwiązują języki i wszystko, co na wnętrzu duszy jest, powiadają.
Właśnie i tu tak było, wszystko sobie, wszystko, powiedzieli do oczu, a Milczek podjadł choć raz w życiu, ale za to rzetelnie, tak że coś dwie niedziele później przeleżał, aż musieli do niego babę ze wsi sprowadzać, okadzać go i natrząsać.
Natrzęsienie jest lekarstwo dobre i pomogło tak, że Bogu dziękować, na dzisiejszy dzień Milczek chodzi sobie, w zdrowiu dobrem, w wesołości; zęby jako zwykle szczerzy i śmieje się, czy jest z czego, czy nie jest.
Najmniej do jadła i do picia na weselu mieli ochoty Wojtuś i Julcia, a choć na pierwszem miejscu przy stole siedzieli, choć im Kunda co najlepsze kąski na talerze kładła, przecie ich ochota do jadła nie brała. Woleli za ręce się trzymać, a po sobie spoglądać. Kochanie między niemi było wielkie, jako rzadko gdzie bywa.
Aliści i weselu, choć cały tydzień trwało, koniec przyszedł; goście rozjechali się, każdy do domu swojego, gdzie kto posiedzialność miał i każdy do zatrudnienia swojego, do roboty powrócił. A było tej roboty dość, bo choć Bóg miłosierny dużo chleba daje, ale zawsze każe człowiekowi, aby pracy swojej dołożył.
Wojtusia dworek od pałacu dość daleko stał i nie na tem miejscu, gdzie ów czworak dawny, ale na osobności, na wzgóreczku suchym, niedaleko rzeczki.
On sam, niby Wojtuś, pracował jak się patrzy, a Julcia dobytku swego kobiecego, gęsi siodłatych, ka-