Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzeba kawałek żony? To jest całkiem niewielki interes; były zaręczyny, było wesele, jak potrzebuje być, ja sobie ożeniłem. Jak jegomość myśli, co ja miałem z tego interesu?
— Cóż miałeś mieć? juści żonę miałeś, pewnie też i posag wziąłeś za nią.
— Ny, co się tyczy posag to miałem obiecany, a co się tyczy żony, to była także obietnica.
— Obietnica?
— Tak, tak... aj! to była ładna obietnica! mieli mi dać kawałek żony, a tymczasem dali całego dyabła. W tem właśnie była główna dyferencya.
— Toś się pięknie ożenił!
— Niech moje wrogi tak się ożenią... Wie jegomość co? — rzekł, spoglądając na Rafała przenikającem wejrzeniem — wie jegomość co? ja miałem z nią, gorzkie życie.
— W czem?
— We wszystkiem. Ona nie chciała wcale do mnie gadać, jeszcze gorzej jak ta niemowa, co z nami jedzie. Ja jej dałem parę kolczyków, co były warte najmniej pięćdziesiąt rubli. Jak jegomość myśli, jakie ja podziękowanie dostałem?
— Albo ja wiem?
— Powiedziała, żebym ja nogę złamał!
— A no, piękne słowo...
— Ja nie chciałem nogi łamać i odebrałem kolczyków, ale i to nie było dla niej dobrze... przeklinała jeszcze gorzej. Inne żydy, jak bywało, przyjdzie szabas, dostali kawałek chały, dostali porządną kolacyę,