Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ja dostałem tylko przeklinanie. No, powiedz jegomość sam, czy z taką kobietą mógłby kto wytrzymać? Z takim dyabłem! Ja mówię do niej delikatnie — ona przeklina; ja chcę bywało na nią krzyczeć — ona robi piekło na całe miasto. Czy to można było wytrzymać, powiedz-no jegomość!
Rafał zwiesił głowę.
Mordko za rękaw go pociągnął.
— Aj, aj, jegomość kochany! aj, aj, panie Rafale, ja jegomości powiem, że to było gorzkie życie! to był sam pieprz! Nawet, prawdę powiedziawszy, to nie było wcale żadne życie, tylko jeden krzyk, jeden gwałt, jedna wielka awantura! Powiedz jegomość, co to jest? Jedna kobieta trafi się dobra, a druga taka, że z nią wytrzymać nie można; jedna słucha się męża, druga chciałaby, żeby jego zaraz dyabli wzięli.
— Oj prawda, prawda — westchnął Rafał.
— Nu, widzi jegomość. Zkad to się bierze? ja nie mogę zmiarkować, zkad się to bierze. Zdaje się, że kobieta to jest kobieta, zdaje się, że każda jest jednakowa, a tymczasem są takie, że w nich cały dyabeł siedzi. Zkąd się to bierze?
— Albo ja wiem — mruknął Rafał.
— I ja też nie wiedziałem. Pytałem się mojej żony: słuchaj Ryfka, dla czego ty takie fanaberye masz?
— Cóż ci rzekła?
— Ona rzekła! Niech ona zginie, ona wzięła garnek i chciała go na mojej głowie złamać. Szczęście, że zdążyłem się schylić. Ja jej dałem rozwód, ożeniłem się z drugą. Bogu dziękować, dostałem spokojną kobie-