Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

świat otwiera przed rozwiedzionym gościnne wrota na oścież i daje mu bezpłatnie piasek do kręcenia biczów, oraz pole do gonienia wiatru.
W życiu pana Damazego rozpoczął się okres koczowniczy.
Trafnie ktoś zauważył, że wyższość człowieka nad zwierzętami objawia się między innemi śmiechem.
Pan Damazy uśmiechał się do przyszłości. Z niewielkim zapasem pieniędzy, ale z nadzieją w sercu wszedł między ludzi, pewny, że źle mu nie będzie. Ma tyle stosunków, znajomości, przyjaciół!
Cóż majątek! wczoraj był, dziś go niema, przemijająca to rzecz; w przegranej sprawie z fortuną służy apelacya do pracy, o czem się człowiek dowiaduje zazwyczaj, gdy jest naczczo, a nie ma czem zaspokoić apetytu.
Panu Damazemu praca przyszła też na myśl, ma się rozumieć odpowiednia do urodzenia i pozycyi towarzyskiej. Ostatecznie robota nie hańbi, a stanowisko generalnego plenipotenta w magnackiej fortunie, mającego świetną pensyę, apartament i powóz do dyspozycyi — złe nie jest.
Starał się o nie pan Damazy; mieszkanie zajmował w pierwszorzędnym hotelu; ubierał się podług ostatniej mody, ale magnaci mieli już plenipotentów i żadna taka posada nie wakowała. Dawni przyjaciele zbywali pana Damazego ni tem, ni owem, zaczęli go nawet unikać.
Rządca hotelu domagał się uregulowania rachun-