Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tej trzymała się pani Maciupska i jej córeczki i jak same twierdzą, bardzo dobrze na tem wychodziły.
Pracowni sukien i kapeluszy w tamtej okolicy było stosunkowo niewiele, bo w tym samym domu tylko dwie, naprzeciwko jedna, obok w sąsiedniej kamienicy wcale pracowni nie było i dopiero w trzecim domu mieściły się znów dwie.
Punkt zatem był bardzo dogodny, a i klientela bogata. Żony i córki urzędników kolei Wiedeńskiej, a wśród nich nawet jedna maszyniścina; jedna dama, której mąż utrzymywał agenturę ubezpieczeń na życie, właścicielka składu węgli kamiennych, bogata bardzo, nieraz po trzydzieści korcy na składzie miewała; znowuż jedna pani, mająca trzy córki, oraz saski sklepik, i dużo, dużo pań zamożnych, które umiały i lubiły się ubierać z gustem i elegancyą.
Pan Maciupski, mąż pani Delfiny, nie żył już od lat dziesięciu. Zajmował on swego czasu ładne stanowisko w biurze przewożenia i odwożenia rupieci z kolei na kolej, dwadzieścia pięć rubli brał na miesiąc i byłby zapewne do wysokich godności z czasem doszedł, ale umarł przedwcześnie.
Po jego śmierci pani Maciupska założyła pracownię, wykształciła córeczki w fachu i żyje.
W Warszawie drożyzna jest okropna, ale trzy kobiety, zwłaszcza takie małe, całego rubla na dzień nie przejedzą i nie szastają też pieniędzmi na pożywienie, bo to nie ma celu, wolą ubierać się ładnie, i wyglądać jak laleczki. Jest to zresztą konieczne, żeby ubierały się jaknajmodniej, bo to dobrze rekomenduje