Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

puszczenie jest prawdziwe... Czyż ty, ty, jedyne dziecko, miałabyś przedemną jakie tajemnice? czy mogłabyś mieć choćby tylko myśli przelotne, z któremi potrzebowałabyś kryć się przed matką? — Nie, ja w to stanowczo nie wierzę, nie mogę, nie chcę wierzyć! — Słuchaj! wiesz, że nie lubię mówić o sobie, ani o swoich uczuciach; dziś jednak muszę o ten przedmiot potrącić, muszę ci powiedzieć, że żyłam i żyję wyłącznie tylko dla ciebie. Kiedy ojciec twój umarł, byłam jeszcze młoda, i mogłam szukać szczęścia w nowym związku. Starali się o moją rękę, mogłam mieć życie wygodne, spokój, dostatki — kto wie, może nawet i szczęście; ale powiedziałam sobie: nie, i wyrzekłam się młodości, szczęścia, jakiebym w życiu mieć mogła, zabaw, rozrywek, wszystkiego. Zamknęłam się w tym domu i postanowiłam żyć tylko dla ciebie; wychować cię i zebrać ci majątek, zabezpieczyć przyszłość. Oszczędzałam, skąpiłam, wyrzekłam się wszelkich prawie stosunków z ludźmi, zabiegałam, starałam się, zbierałam grosz do grosza, i zdawało mi się, że osiągnęłam cel zamierzony. Wychowałaś się przy Bożej pomocy zdrowo, wyrosłaś na ładną panienkę, a moje oszczędności, razem z tym domem, mogą pod względem materyalnym zabezpieczyć zupełnie twoją przyszłość. Cóż mi pozostało jeszcze do zrobienia? Wydać cię za mąż, ma się rozumieć, jak najlepiej i widzieć cię szczęśliwą. Zdawało się, że i to się spełni... Tymczasem, tymczasem — alboż ja wiem, co się stało? Ty dotychczas dobra zawsze dla mnie i szczera, masz tajemnice, nie mówisz ze mną jak z matką otwarcie, serdecznie,