Strona:Klemens Junosza-Obrazki z natury.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

książkami dać rady — ja konia do literatury trzymałem!! Żebym tak dobre życie miał! ja, z przeproszeniem, w książkach po same uszy siedziałem...
— A Mickiewicza pan znasz?
— Za co ja go mam nie znać? Ha! ha, to buło osoba! Ja miałem z niego ładny zysk... ja go kupiłem całe dwanaście pudów na licytacje, na komore... A myśli pan, że ja nie znam «historje odkrycie od wynalazki?» Znam, aj waj! papier jak rzemień, zdrowy towar, piękny towar buł... «A studja ekonomiczno-socjalne» jeszcze lepszy towar... a to, a owo (tu wyliczył ze sto dzieł, których wymieniać dla łatwo zrozumiałych powodów nie wypada), ja ich znam jak moje pięć palców... Ja pana powiem, że takiego drugiego znawcę na książki, to w Warszawie się nie zdybuje... Tylko teraz, to się wszystko już psuje — a kto psuje? panowie sami psujecie!
— My!
— Nu — a kto? Kto zabił książki? panowieście sami zabili. Zrobiliście mode na gazety, przez to książek jest mniej, a co gazeta warta, co ona z przeproszeniem warta?...