Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kuje, że traci, że z własnego majątku dokłada, że posag żony narusza — ale gdy graty sprzedał, gdy pieniądze już zgarnął, pogładził się po brodzie, szczęśliwy, że miał dzień tak piękny, że ma jutro żyć z czego i nowe operacye handlowe prowadzić.
Sprzedał piękny garnitur mebli, szafę wpół spróchniałą, stół na nogach niepewnych, kilka krzeseł i szafkę. Za to z górą pięćdziesiąt rubli dostał. Zarobił na tem trochę i wspólnicy jego trochę i tragarze trochę; walkę dzienną o grosz zakończył stanowczem, niezaprzeczonem zwycięztwem.
Żegnając człowieka w podniszczonym paltocie i życząc mu, aby w krótkim czasie te meble sprzedał, a nowych, bardzo kosztownych się dorobił, zakończył sentencyą: że każdy człowiek potrzebuje żyć z żoną i dziećmi swemi.
Nabywca pięknych mebli odpowiedział ciężkiem westchnieniem i powoli ze spuszczoną głową za tragarzami poszedł.
W parę godzin później na pociejowskim dziedzińcu, czy rynku, jeżeli kto tak go nazwać woli, nastała cisza zupełna. Składy utonęły w ciemnościach, kupcy poszli spać, a natomiast szczury i myszy rozpoczęły gonitwę i całonocną walkę o byt.