Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ścią — w twojej pustej głowie nie może się nic mądrego zmieścić.
I w rzeczy samej, Mojsie za głupi był na to, aby zrozumieć, o co Małce chodziło. Ona przecież nabyła garnitur mebli, ten sam, który Różański przeznaczył do pokoju przyszłej swej żony. Pani Różańska miała na tych fotelikach siadywać — otóż nie, nie i nie!
Zasiadać na nich będzie Małka i Mojsie, skakać po nich ma i bujać się na sprężynach synek Małki. Ona się już na nich rozsiada.
Kazała wynieść cały garnitur na dziedziniec, postawić go na samym środku, usiadła, a raczej położyła się prawie na kozetce. Kołysze się na nowych, mocnych sprężynach i rzuca oczami na wsze strony, czy z dworku, z ogrodu, lub ze stajni nie wyjdzie Różański. Ona pragnie go widzieć i upokorzyć, poniżyć, ma nawet dla niego parę słów takich, któreby mu z lichwą zapłaciły za rzuconą przed kilkoma godzinami obelgę.
Licytacya idzie dalej w najlepsze, a Małka wciąż siedzi i czeka. Mojsie wydziwić się nie może, zkąd nagle jego żonę napadło takie dziwne, takie szczególne lenistwo!
Tam sprzedają miedź, samowary, takie rarytne rzeczy, a ona siedzi; licytują lampy, na które miała ochotę — ona siedzi; przychodzi kolej na dywany, wymawiała sobie, żeby ich nikt nie licytował,