Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spleczony koń i dychawiczny koń — to sześć; wielki koń, średni koń i mały koń, to już dziewięć, a leniwy koń, gorący koń i znarowiony koń — to dwanaście...
W rachunku tym fałszu nie było, lecz szczera prawda, od karego aż do znarowionego.
Jednego dnia wieczorem, Berek siedział na progu przed swoją izbą, palił fajkę i rozmyślał, gdy przybiegł do niego zadyszany Mojsie Fisch.
— Dobry wieczór wam! — rzekł.
— Dobry rok!
— Jedziecie jutro do kolei?
— Co wam do tego?
— Chcę wiedzieć. Czy nie wolno zapytać?
— Owszem, wolno; komu innemu nie powiedziałbym ani tak, ani siak, wam jednak powiem: ja jutro do kolei nie jadę, aż dopiero pojutrze.
— To bardzo dobrze, ja wam nastręczę zarobek.
— Naprzykład?
— Zawieziecie kilka osób do Zatraceńca. Trzeba wyjechać rano, ażeby tam stanąć na dziesiątą, a najwyżej na jedenastą. Interes jest terminowy i dlatego przychodzę do was, bo jesteście znani w całem mieście, jako człowiek w swoim fachu grubo honorowy i akuratny.
— To prawda jest. Ja wolę ochwacić konia, aniżeli mieć feler na honorze. Do Zatraceńca jest