Strona:Klemens Junosza-Chłopski mecenas.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tą niziuchną strzechą. Byłem gospodarzem, naród mnie szanował, za wójtowskich sądów bez trzy roki byłem ławnikiem, a dziś.... na starość, torbę przyjdzie wziąść na grzbiet i chodzić po proszonym chlebie, w kruchcie kościelnej z babami zasiąść.... O cyganie! cyganie! coś mnie obałamucił ciemnego, żeby ci na zły koniec przyszło, żebyś zmarniał gorzej niż nas pomarnowałeś, pijawko!!

(Spostrzega śpiącego Drapiszewskiego).

Ha! ty śpisz gadzino, zalawszy pałkę wódczyskiem — a ja nie znam co spanie! Ty śmiejesz się przy kieliszku — a ja oblewam łzami kawałek chleba suchego.

(Waha się chwilę, powoli zbliża się ku Drapiszewskiemu i mówi patrząc na niego).

Złe cię tu przyniosło, niechże piekło weźmie co swoje, zaśnij tu na zawsze.

(zdejmuje siekierę z ramienia i probuje ostrza).

Ostra, o ostra! nie jednego dęba, nie jedną sosnę zwaliła ona w boru, niech się ostatni raz na twoim czerepie poszczerbi!.

(Zamierza się siekierą nad głową Drapiszewskiego, ogląda się, a spojrzawszy na krzyż rzuca siekierę daleko od siebie i pada na kolana).

O Boże miłosierny przepuść! Ja robak nędzny chciałem mu wydrzeć życie i swoją duszę do reszty zagubić: zabaczyłem że Ty Wszechmogący jesteś tam na niebie i każdemu wedle zasługi sąd i sprawiedliwość czynisz!.

(Chwila milczenia)

Dziej się wola twoja święta Panie!

SCENA III.
Ciż — Sołtys.
Sołtys.

Bartłomieju! Bartłomieju!

Bartłomiej.

A co chcecie rzec mój Walenty?