Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Aj, to gospodarstwo nowe, to mój kłopot największy.
— Dla czego?
— Boję się... Może mu się nie spodoba, może zgani, powie, że zadrogo kupione, że dawne zatanio sprzedane. Czy ja wiem?
— E! proszę pani, toć tamto sprzedawał, a nowe kupował mój dziadzio, a on przecie znawca i człowiek uczciwy, nie dałby pani oszukać.
— Że uczciwy to uczciwy, a zaopiekował się mną, jak sierotą, niech mu Bóg wynagrodzi! Jabym sama rady nie dała, ja się na takich rzeczach nie znam, wszystko Wincenty robił za mnie, a jak byliśmy u rejenta, to mi palcem na papierze pokazał miejsce i rzekł: «Tu pani Józefowa podpisze i tu pani podpisze.» Podpisałam bez namysłu, bo wiem, że taki człowiek, jak twój dziadek, zdradą nie idzie.
— Więc czego pani się boi?
— Może się Jasiowi miejsce nie podoba, możeby insze wolał.
— Toć pisał, że wzgórze mu potrzebne, to je ma. Będzie kontent, niech się pani nie frasuje, aby tylko przyszedł już raz...