Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie trzeba się zapierać, bo ja pretensyi nie mam do was.
— Ktoby mógł mieć pretensyę?
— Ja nie mam, bo zaraz kupiłem od waszego brata czapkę i te dwie dziesiątki...
— Daliście memu bratu?
— Ano, myślałem sobie: niech ta przy jednej familii zostaną...
— Jo... to dobra jest — rzekł Niemiec.
— Takim sposobem, gospodarzu — odezwał się żyd — wy pewnie wiecie, że ja się nazywam Icek Ufnal.
— Ano, teraz wiem.
— A wy zkąd jesteście?
— Ze wsi Grzędy...
— Jak was nazywają?
— Mikołaj Dąbek.
— Ja teraz widzę, że my się dobrze znamy. Pewnie nieraz spotykaliśmy się na jarmarkach, na targach. Ja bardzo kontent jestem, żem znalazł starego znajomego; my się jeszcze nieraz spotkamy...
— Dlaczego nie. Powiadają, że góra z górą się nie zejdzie, a człowiek z człowiekiem często...