Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ZBIGNIEW MORSZTYN.
ŻALE ŻOŁNIERSKIE.
(Z POEMATU: „VOTUM“).

Prawdać, że żywot zda się być przystojny
Służyć żołnierską i pilnować wojny,
Miłej ojczyźnie z własnej krwie ofiary
Przynosić w dary.

Ale to jabłko sodomskiej krainy,
Z wierzchu pozorne, a wewnątrz perzyny
I szczery popiół, że, kto go skosztuje,
Każdy wypluje.

Minąwszy biedy rozliczne, — ach, i te
I z serc kamiennych czasem łzy obfite
Toczą! — klnie drugi, że go kiedy miła
Matka zrodziła.

Gdyć się być przyda w ciężkiem oblężeniu
A już na wszytkiem zejdzieć pożywieniu,
Zjesz mysz, zjesz kotkę, zjesz z głodu ciężkiego
I psa zdechłego.

Często i w polu bywa, że, suchara
Pogryższy tylko, drugi już jak mara,
Nie człowiek, ale straszydło człowiecze
Ledwo się wlecze.

Rzucą się w wojsko choroby straszliwe,
Aż i powietrze czasem zaraźliwe,
A to najbardziej w owe nieprzyjemne
Pluty jesienne.

Że, choć nie widzą i nieprzyjaciela,
W kompucie się ich nie doliczą wiela,
Że się i całe wojska, choć próżnują,
W szczęt zruinują....

Gdyś zdrów a przyjdzie jechać na podsłuchy,
Choć cię wskroś prawie mróz przejmuje suchy,