Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nakoniec jedna przy lasku,
Druga zostanie na piasku:
Ta uschła a tamtą marnie
Splątały tarnie.

(Około 1780 r.)[1].



FRANCISZEK DYJONIZY KNIAŹNIN.
DO NOCY.

Ta cicha rzeczy postawa
Jest moim myślom przyjemną;
Witam cię, Nocy łaskawa!
Tyś sama ze mną.

Ciekawy natręt w tej ciszy
Moich tajemnic nie złowi,
A śpiąca chytrość nie słyszy,
Co serce mówi.

Owóż i księżyc wyziera!
Z obłoku wystąpić raczył,
Przez te się liście przedziera,
By mię obaczył.

Niechże go widzę całego...
O srebrne koło miesięczne!
Zwierciadło serca prawego
Czyste i wdzięczne!

Jakże to dla mnie brzeg miły,
Skąd widzę rozkosz tej strugi,
Gdzie się twe wdzięki odbiły,
Gdzie takiś drugi!

Twarze w obydwóch jednakie,
I równą słodycz oglądam...
O gdybyż serce mi takie,
Którego żądam!

(Około 1780 r).



  1. Dwie gałązki. Ze zbioru poezji Kniaźnina, wyd. 1787—8. Jedna z charakterystycznych melancholją poezji tego autora.
    Zefir — wiatr zachodni: dma — wiatr.