Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pustkami się widziały. Czyliś na jelenie
Z myślistwem jeździł? Wami, wami, leśne cienie!
Świadczymy, jakośmy wam częstokroć łajały,
Jako często zabawy wasze przeklinały....
Pełna jest trwogi miłość i w każdy kąt ucha
Przykłada; raz ją bojaźń, raz cieszy otucha.
Czyli cię krotofile jakie zabawiały?
Nam tu bez ciebie ani dzień widział się biały,
Ani słoneczko jasne. Komuż do wesela
Przyjść może, gdzie miłego niemasz przyjaciela?
Czyli nie każdy serce ma jednakie? czyli,
Co z oczu, to i z myśli? a czasem omyli
Oko jasne. O tobie tego nie trzymamy,
I owszem się pociechy wszelkiej spodziewamy.
Sokół wysoko buja, a bujawszy siła,
Jedno mu drzewko, jedna mu gałązka miła.
Młodość przestrono patrzy i daleko strzela
Z myślami, aż Bóg nawet każdego oddziela
Własną cząstką; kto na niej przestawa spokojnie,
Wszystkiego ma dostatek, wszystkiego ma hojnie.
I ty myśli uspokój, mój panicze drogi!
Nie darmo cię tu przyniósł twój koń białonogi.
Pryskał, we wrota wchodząc: znać, ześmy-ć tu radzi,
Radziśmy wszyscy tobie i twojej czeladzi.
Już i matka i panna witać cię wychodzi;
Poprzedź ich ręką: tobie poprzedzić się godzi;
I czołem nizko uderz; jest dla czego czołem
Uderzyć; a nie chciej sieść za gościnnym stolem,
Aż otrzymasz, co pragniesz. Wszystko z czasem płynie,-
Co ma być jutro, niechaj będzie w tej godzinie.
I ty matko! nie zwłaczaj; czyń, coś umyśliła,
Żadna rzecz się nie kończy, gdzie rozmysłów siła.
Panno! czas już rozpuścić warkocze rozwite,
Czas oblec szaty, takiej sprawie przyzwoite.
Strójcię pannę do ślubu, sąsiady życzliwe!
Ślub święty jest, i wasze prace świętobliwe;