Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/164

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.
    ADAM NARUSZEWICZ.
    GŁOS UMARŁYCH.

    Z kwiecistych posad helikońskiej góry
    Między zamierzchłe wtrącony cyprysy,
    Gdy mchem porosłe przeglądam marmury,
    Nad zatartemi jękając napisy, —
    Lat waszych niemem świadectwem, królowie! —
    Taki się z mogił głos do mnie ozowie:
    „Ty, co narodu mego piszesz dzieła
    „I z umarłymi mieć rozumiesz sprawę!
    „Nie tak nas twardym snem Kloto ujęła,
    „Zwlókłszy widzialną słabych ciał postawę,
    „Byśmy część lepszą życia utracili:
    „Żyliśmy, żyjem i będziemy żyli.
    „W wiecznego kręgu osadzeni świata,
    „Patrzym na ciemne z wysoka mieszkance:
    „Głos żalów waszych i tu nas dolata,
    „Gdzie, nieprzebyte usypawszy szańce,
    „Twórca na oddział błędu i istoty,
    „Nam dał doznawać, wam — dociekać cnoty.
    „Czegóż się błędny uskarżasz narodzie,
    „Zwalając los twój na obce uciski?
    „Szukaj nieszczęścia w twej własnej swobodzie
    „I bolej na jej opłakane zyski!
    „Żaden kraj cudzej potęgi nie zwabił,
    „Który sam siebie pierwej nie osłabił.
    „Stargawszy węzeł pokoju i zgody,
    „Niegdyś w najwyższej władzy osadzony,
    „Rozbiegliście się jako liche trzody,
    „Bez wodza, rządu, rady i obrony;
    „Ostygło dobra publicznego serce,
    „Albo pochlebce, alboście oszczerce!