Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żyje Bóg Stwórca nasz, króle podający; niech i król długowiecznie żyje, od Boga podany!
Którego nie żywot niewieści albo marna kolebka na tronie posadzi; ale wola Boga zastępów przez głosy mnogiego rycerstwa panem uczyni.
Nie przekupieni elektorowie, nie wymyślne praktyki albo subtelność jaka; ale najlepszego z pośród siebie kreski szlachetnego ludu obrały.
Ciesz się, od wieku wolna Sarmacjo! któraś pod panowaniem obcych, jak w przysłodzonem wędzidle, w nieznacznej zostawała niewoli.
Radujcie się, mężowie polscy, że ze krwi waszej otrzymaliście pana, którzy, obierając cudzoziemców, dotądeście sami siebie niegodnymi berła sądzili.
Weselcie się, płodne matrony, że synom waszym przy staropolskiej cnocie mniej potrzebna zagranicznych języków umiejętność, kiedy z królem ziomkiem po polsku doskonale się rozmówią.
Podnoś głowę, sprawiedliwości święta: bo już sądzącemu królowi ojczystych praw tłumaczyć nie trzeba.
Cnoto i poczciwości! wiem, żeć miło, bo nie może ten pan występkom być przyjazny, którego dobroć nad rówienniki wywyższyła.
Zakwitnij, sławo polska! i rozjaśnij teraz, kiedy nad bisurmańskim miesiącem znamię Zbawiciela wywyższone.
Ale i ty, wolności nasza! wielbij Imię Boskie, które zdarzyło, że przez wolną elekcją wybraliśmy upodobanego niebu.
Że w huku i w odgłosie tak siła zgromadzonych głów; a wszak i na górze Syna i we grzmocie i biciu piorunów podawał Bóg Izraelowi zakon i zakonodawcę....
Pan jest podawcą moim, opiekunem i stróżem;