Strona:Klęski zaraz w dawnym Lwowie.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

aquarum, którzy czuwać mieli nad regularnym dopływem dobrej wody do wszystkich domostw[1]. Jednakże i ci nie zapobiegli nieporządkom i sprawa dobrej wody i jej dopływu ciągle jest przedmiotem debat. Ze zgorzknieniem stwierdza communitas w r. 1659, że chociaż woda jest to „element iako y insze ad conservandum tak pana iako y ubogiego“, to jednak „na nim miastu schodzi tak dalece, że tylko w kilku priwatnych domach, apud qualificatas personas“ dopływ jej był regularny.
Były to już czasy nieszczęść wojennych w których raz po raz nieprzyjaciel rury wodne niszczył, odpływ wody odcinał. W czasie oblężenia 1648 r. dręczyło zamkniętych w mieście ludzi pragnienie nieugaszone „wodzkiem z brzydkim kałem pomieszanem”[2], czystej bowiem wody w mieście brakło. Zaraz więc potem, by takim niedogodnościom na przyszłość zaradzić, żądano, żeby „studnie ze źródeł wodę maiące na mieyscach pewnych w rynku dać wyrobić“[3], któreby w razie odcięcia dopływu wody z zewnątrz, dostarczały wewnątrz zdrowej wody; liczba widocznie studni źródlanych w mieście była zamałą. Jedna studnia rynkowa istniała jeszcze przed rokiem 1589. Wówczas to przyjął prawo miejskie Andrzej Gargo, Grek z wyspy Chios, i zobowiązał się pierwszą kamienną studnię we Lwowie przez wuja swego Tomasza de Albertis zaczętą, kosztem swym dokończyć[4]. I rzeczywiście w górnej części rynku w latach późniejszych ta studnia kamienna istnieje i nazywana jest „meluzyną“[5], była bowiem ozdobną i tworzyła rodzaj fontanny, za decor urbis, ozdobę miasta uważaną. Zniszczała ona dopiero w czasie najazdu szwedzkiego w pocz. XVIII w.[6]. Wobec natłoku ludzi wewnątrz miasta w r. 1648 studnie źródlane nie mogły nastarczyć potrzebnej dla ciżby oblężonych wody, stworzyło to przestrogę na przyszłość i dążność zapewnienia większej ilości wody studziennej, co się niechybnie okazało zabiegiem błogosławionym w czasie oblężeń następnych.

Przy pierwszych wypadkach czarnej śmierci w mieście, strach przepotężny pędził ludzi z miejsc zarażonych w nietknięte morem okolice, lecz w góry i lasy, będące najpewniejszem schronieniem, uciekać mogli ludzie, posiadający środki materjalne, a przedewszystkiem zapasy żywności, inaczej śmierć czekała głodowa. Do miast zaś niezarażonych przybyszów z ognisk zarazy nie wpuszczano, to też niechcące się na śmierć głodową narażać po-

  1. Ibidem, str. 39.
  2. Zubrzycki, str. 310—311, relacja Jędrzeja Czechowicza regenta communitatis.
  3. Ks. 295, str. 122, 1. VII. r. 1649.
  4. Zubrzycki, str. 216.
  5. Ibidem, str. 264.
  6. Ks. 296, str. 30, r. 1711.