Strona:Kirgiz (Zieliński).djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na tle wyblakłem czczej etykiety
Gdzie płeć obojga szuka zalety
W pokryciu przywar, sztuką wabności...
Gdzie rąk ściśnienia, oczu spojrzenia,
Łezka i uśmiech, nawet westchnienia,
Płacą dań złotu, a nie miłości.
To miłość stepu!... gwałtowna, dzika,
Która dwa serca na wskróś przenika,
I taki pożar nieci śród łona
Jak iskra, w składy prochu rzucona. —
To miłość stepu!... bez tęsknic, marzeń....
Miłość chceń, które myśl żądłem draźni,
Z samych namiętnych osnuta wrażeń,
I z rozognionych tęcz wyobraźni. —
To miłość stepu!... to jakieś morze,
Uciech, rozkoszy, pieszczot Edeńskich;
Co jednym rzutem, życia bezdroże
Otacza w milion kół czarnoksięzkich.