Strona:Kirgiz (Zieliński).djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szytym starownie wzory różnemi;
Gościa przy swoim umieścił boku;
A dalej kołem obsiedli drudzy,
Rodzina Bija i jego słudzy. —



O





Ognisko, wielkim kotłem zduszone,
Siląc się dobyć ze szranków ciasnych,
Ogarnia kotła boki sczernione,
I wyskakuje w płomykach jasnych,
Jak rój, wzruszonych w swem gniaździe, węży,
A blask padając w strony — oświeca,
Ostre, wydatne, wąsate lica
Zawiędłych w trudzie stepowym męży,
I żon ich twarze wychudłe, śniade,
O oczach lśniących, ukośnych, małych;
Co tam jak widmy, w swych płachtach białych
Snuły się — warząc w kotle biesiadę. —
Blask ten od węgli i iskr lecących,