Strona:Kirgiz (Zieliński).djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I kręcąc niemi, wiązał na chwilę
Niebo i ziemię, barwnym łańcuchem,
I znowu cicho — w powietrzu sucho....
Na ziemi duszno... na niebie głucho...
Lecz wiatr, który się wzmagał i scichał,
Coraz sił większych zdał się nabierać;
Z chmur ściany, zaczął płaty oddzierać,
I te, z niezwykłym pędem popychał
Goniąc, przez całe niebios przestworze. —
To niby okręt pchnięty na morze
Leci, a wiatru pełne ma żagle;
To ptak — w olbrzymie opatrzon skrzydła;
To jakieś dziwne pędzą straszydła;
I to tak szybko i to tak nagle,
Że ledwo jeździec ruszył powieką,
Już w toń ciemności nikły daleko. —