Strona:Kirgiz (Zieliński).djvu/023

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
J




Jeździec, powitał pieśnią wschód słońca...
Z szerokich piersi, nóta lecąca
Dźwięczna, doniosła, jak srebrny dzwonek,
Odbiła w niebo, — i jak skowronek
Zawisła w górze, — aż, drżąca cała,
Spadając zwolna tony niższemi,
Jak deszcz wiosenny, zeszła ku ziemi,
I gdzieś, w dalekiem echu — skonała.
O dziwna nóto, pieśni Kirgizkiej!...
Melancholijna — jak te płaszczyzny;
Dzika — jak krwawej zemsty pociski;
Rzewna — jak tęskność do pól ojczyzny.
Gdy cię pierś męzka z siebie wylewa,
Cała natura wytęża słuchy;
Niebu się zdaje, że to step śpiewa;
Ziemi — że nucą niebieskie duchy;
A śniąc od wieka w łonie kurhanów,
Dusze praojców, naddziadów, stanów,